środa, 21 września 2016

Chusty - dlaczego noszę, jak wybrać pierwszą chustę, jak zacząć?

Jeszcze będąc w ciąży byłam pewna, że Laurkę będę nosić w chuście. Nawet na szkole rodzenia miało być spotkanie z doradcą. Do tego jednak nie doszło, a po porodzie temat chustonoszenia ucichł. Z tyłu głowy jednak zawsze hasło "chusta" było. Siedziało tam grzecznie i czekało 3 miesiące, żeby wyjść na światło dzienne. A jak już wyszło tak pochłonęło mnie bez reszty!



Chusty - czy na pewno są dla mnie?
W moim przypadku nie było i ma żadnych przeciwwskazań medycznych. Podobnie jeżeli chodzi o moją córeczkę. Czasami jednak się okazuje, że dziecka w chustę zamotać nie można. Są to pojedyncze przypadki i w takim momencie warto spotkać się z lekarzem/fizjoterapeutą., który ZNA TEMAT CHUST. Niestety niektórzy lekarze zatrzymali się na etapie nosideł, w których dziecko jest noszone przodem do świata - od takich uciekajcie! Pamiętajcie również, że chusty możecie używać od urodzenia maluszka.

Chusty - dlaczego chciałam nosić?
Chusty są idealna dla mam, których dzieci nie chcą zejść z rąk tzw. dzieci "nieodkładalne". Moja Laurka jednak takim dzieckiem nie jest, dlaczego więc wybrałam chustę? Otóż ten kawałek materiału naprawdę może uratować życie (czyt. kręgosłup mamy) gdy dziecko choruje, marudzi po szczepieniu lub ma skok rozwojowy. Gdy zaszczepiłam Laurkę drugi raz marudziła cały dzień - była płaczliwa i rozdrażniona. Nie mogła zasnąć - zamotałam ją w chustę i po 3 minutach córcia smacznie drzemała. Bliskość, którą uzyskujemy w chuście jest ogromna!
Lubiliście przed ciążą jeździć w góry? Piesze wycieczki były Waszym hobby, ale teraz z dzieckiem niekoniecznie możecie to kontynuować? Raczej ciężko z wózkiem wejść na szczyt. A z chustą? Tata pakuje w plecak najpotrzebniejsze rzeczy, mama pakuje dziecko w chustę i znów możecie ruszyć ku  przygodzie! Oczywiście opcja, że to tatuś nosi malucha, a mama plecak jest jak najbardziej wskazana! :)

Chusty - jak wybrać te pierwszą?
Jeżeli nie ma przeciwwskazań do noszenia w chuście i jesteście pewne, że ta bliskość z maluszkiem jest dla Was warto zapoznać się z tym jaka chusta będzie idealna na początek naszej przygody. Rodzajów chust jest kilka - w mojej ocenie już na początku można odrzucić dwie pozycje:
- chusta elastyczna - tylko jeden możliwy rodzaj wiązania, ciężko w niej uzyskać poprawną pozycję maluszka, starcza na krótko - przy około 7 kilogramach już zaczyna "pracować" i tak czy siak trzeba kupić kolejną chustę
- chusta tkana splotem prostym - chusty te możecie dostać na allegro już za około 50zł. Niestety będzie to źle wydane pięć dyszek. Równie dobrze możecie wziąć swoje prześcieradło, przeciąć i włożyć w nie dziecko. Nie dociągnięcie jej poprawnie, a co za tym idzie komfort noszenia dla Was i malucha będzie marny.

Na co więc zdecydowałam się na początek? Na chustę tkaną splotem skośno-krzyżowym 100% bawełna. Wzór w paski. Rozmiar 4,2. Chusta UŻYWANA.  Dlaczego tak, a nie inaczej? Już wyjaśniam.

Sploty:
Chusty można spotkać tkane różnymi splotami - prosty (który już odrzuciliśmy), skośno krzyżowy, diamentowy, żakardowy. Ogólnie każdy oprócz prostego ;)

Skład: tutaj już jest pełna dowolność! Bawełna, kaszmir, wełna, jedwab, bambus! Różne kombinacje na różne pory roku i dla różnej wagi dziecka. Wiadomo - delikatny bambus ma raczej mniejszą nośność, niż konkretna wełna :)

Wzór: wzorów jest dużo. Co ja piszę! Wzorów jest MNÓSTWO! Paski, koronki, kotki, ptaszki, folk i wiele wiele innych! Naprawdę - nawet najbardziej wymagająca osoba znajdzie coś dla siebie. Dlaczego więc ja na początek wybrałam najzwyklejsze paski? Otóż w nich się najłatwiej nauczyc dociągać chustę. Jeżeli maluszek ma przy szyjce zielony pasek, to wiadomo, że za zielony pasek trzeba pociągnąć, aby w tym miejsce było dobrze.

Cena: dobrą chustę znajdziecie już za 150zł. Jeżeli jednak lubicie szaleć, a  Wasz budżet nie jest ograniczony to znajdziecie chusty również za grubo ponad 1000zł. Moja pierwsza chusta kosztowała właśnie 150zł, druga 450zł, a trzecia 260zł. Jak widzicie rozbieżność cenowa jest :)

Rozmiar: UWAGA! Rozmiar dostosowujemy do osoby, która w chuście będzie nosić (nie do dziecka) oraz do rodzajów motań, których będziemy używać. Ja (rozmiar S) najczęściej noszę w kieszonce i chusta 4,2 metra jest do tego idealna. Przy kangurku lub plecaku prostym zostają mi spore poły (mnie to akurat nie denerwuje). Jak Laurka usiądzie będę mogła stosować więcej wiązań, z reguły "chustożernych" więc krótszej chusty nie mam zamiaru kupować.

Stan chusty: Tutaj pewnie niektóre z Was się zdziwią, ale chusta używana jest o wiele lepszym rozwiązaniem na początek. Nowe chusty często są sztywne (nie wszystkie - zależy od gramatury, składu i rodzaju splotu) i ciężkie do poprawnego zamotania. Jeżeli kupicie nową chustę jako pierwszą i okaże się ona sztywna możecie się łatwo zrazić do noszenia. Chustę na początku trzeba złamać, czyli najprościej mówiąc sprawić, aby była miękka i kochana. Dwie moje chusty kupiłam używane, jedną nową (nie wymagała jednak łamania). Ważną informacja dla osób, które boją się zmarnować pieniądze jest to, że chusty prawie nie tracą na wartości i jesteśmy w stanie je sprzedać za cenę zakupu (chuty limitowane nawet drożej).

Firma: na rynku jest mnóstwo firm mających w swojej ofercie chusty. Moja pierwsza to chusta Little Frog, druga to Didymos zaś trzecia Lenny Lamb. Możecie pooglądać jak piękne wzory mają :)


Rodzaje wiązań:
Dla dzieci, które nie siadają samodzielnie   istnieją trzy rodzaje wiązań: kieszonka, kangurek oraz plecak prosty. Mi polecono, aby zacząć uczyć się od kieszonki - rzeczywiście pomogło. Następnie uczyłam się kangurka. Plecak prosty jeszcze nie wychodzi mi zawsze - przerzucenie śmiejącej się Laurki na plecy graniczy z cudem :)
Dla dzieci, które umieją już siadać wiązań jest więcej. 2x czy dh i inne, których po prostu nie znam, bo jeszcze mnie nie dotyczą ;)

Mam chustę i co dalej?
Warto spotkać się z doradcą noszenia z Waszek okolicy lub wybrać na warsztaty. Miło też spotkać się z inną mamą, która nosi w chuście. Na YouTube jest też sporo filmików instruktażowych. Od siebie polecam kanał domowatv.
Najważniejsze to ćwiczyć i być cierpliwym. Dziecko można zacząć nosić w każdym wieku, należy więc pamiętać, że oboje musicie się do tego przyzwyczaić.


Prawidłowa pozycja dziecka w chuście z podziałem na wiek 




Nosidło, a chusta czyli po co się męczyć z czterometrowym kawałkiem szmaty? 
Akapit najbardziej kontrowersyjny. Otóż, dziecka, które samodzielnie nie siada nie nosimy w nosidle! Nosidło jest tylko dla dziecka, które siada samodzielnie, wcześniej można używać tylko chusty.
Powody:
- szeroki panel powoduje, że maluszek siedzi w szpagacie
- dziecko w nosidle siedzi, a dzieci malutkich nie sadzamy
- kręgosłup jest zbyt wyprostowany
- brak stabilizacji bocznej

Wiem, że wiele firm produkujących nosidła oferuje wkładki dla noworodków. Jest to jednak tylko chwyt marketingowy, który działa na rodzica. Wiadomo - firma może napisać wszystko i nie poniesie żadnej odpowiedzialności, bo ostateczna decyzja należy tylko i wyłącznie do mamy i taty.

Dzieci nie nosimy przodem do świata! Ta pozycja jest bezpieczna tylko i wyłącznie na rękach rodzica!

Nosidło, a "wisiadło"
Wiele popularnych firm proponuje nam "nosidła" dla dzieci. Są piękne, ładnie wykonane i kosztują miliony monet! Firma znana na rynku - produkuje super wózki, więc te nosidło też na pewno jest ekstra! No własnie niekoniecznie.... Nie kupujemy nosideł ze sztywnym panelem oraz takich, które przypominają stringi mamusi... Najlepiej obrazuje to poniższy rysunek:




To chyba taki największy skrót -mini pigułka - dotyczący noszenia w chuście. Jeżeli jesteście zaintereowane tematem dołączcie do grup na Facebooku: Chusty Polska, Chustoświrki lub jakiejś Waszej lokalnej grupy.

UWAGA!
Cały post dotyczy tylko moich doświadczeń. Nie jestem lekarzem, fizjoterapeutą ani doradcą noszenia. Nie pokazuję dlatego siebie jako przykładu idealnego zamotania dziecka. Jeżeli jakaś osoba bardziej doświadczona znajdzie błąd w poście bardzo proszę o zwrócenie uwagi.Cały post ma na celu  podsumowanie jak zacząć nosić - pomóc wybrać pierwszą chustę lub rodzaje wiązań. 

środa, 13 kwietnia 2016

Urlopu brak, a walizka pełna, czyli co zabieram ze sobą do szpitala

Nie wiem jak Wy, ale dla mnie pakowanie walizki zawsze oznaczało coś przyjemnego. Wiem, że spakowana walizka to nadchodzący urlop, morze, plaża, zwiedzanie i beztroska. Tym razem widząc spakowaną walizkę jednak nie odczuwam przyjemnej ekscytacji, lecz lekko ssie mnie w żołądku ze strachu. Co to oznacza? Otóż w walizce próżno szukać bikini, za to można znaleźć bez problemu koszule do karmienia i smoczki! 



36 tydzień ciąży uświadomił mi, że poród dosłownie za chwilę. Nie ma się co oszukiwać - wszystko się może zdarzyć. Dużo spokoju jednak daje mi to, że wszystko mamy gotowe - wózek czeka, łóżeczko rozłożone, ciuszki wyprane i wyprasowane. I walizka do szpitala spakowana. Dzisiejszy pot poświęcam temu, co w niej się znalazło - może któraś z Was dopiero zaczyna się pakować i ten post jej pomoże? Albo któraś ma za sobą poród i pobyt w szpitalu i zwróci uwagę, że o czymś zapomniałam.

1. Dokumenty i wyniki badań - o dowodzie osobistym chyba nikomu przypominać nie trzeba, prawda? (tym, które zmieniły nazwisko, a nie wymieniły dowodu przyda się akt małżeństwa) Dowód mam zawsze ze sobą, więc żaden problem. Kartę ciąży również, więc na to nie zwracałam uwagi. Na szczęście nie potrzebujemy aktualnie żadnych druczków RMUA ani dowodów ubezpieczenia - system PESEL działa. Musimy jednak pamiętać o wynikach i badaniach - grupa krwi, HIV, przeciwciała w ciąży, GBS, ostatnia morfologia i mocz oraz badania córki z 35 tygodnia ciąży znalazły się w mojej teczce.

2. Dla dziecka nie biorę za wiele - szpital, w którym będę rodzic nie wymaga nic więcej niż kilka rzeczy. Dzięki temu małą spakowałam do gumowej torby, w której jest paczka pampersów jedynek, maść Linomag, wilgotne chusteczki, dwie pieluszki tetrowe i jedna flanelowa. Dorzuciłam też ciuszki na wyjście, te jednak spokojnie może przywieźć tatuś, gdy będzie nas odbierał ze szpitala. Wiem jednak, że wiele z Was musi zabrać całkiem sporą wyprawkę dla malucha - mnie na szczęście to omija. 

3. Wyprawka dla mamy, czyli to co znajduje się w dużej walizce:
-koszula do rodzenia - taka, w której planuję rodzić. Stara, luźna koszula, której nie będzie szkoda. Zaraz po porodzie zostanie wyrzucona
-dwie koszule do karmienia - u mnie to zwykłe koszule nocne, które zostały lekko przerobione - z przodu dostały guziczki, które można łatwo odpiąć
-opakowanie wkładów poporodowych Bella - biorę jedno, jeżeli mi braknie to mąż może kupić w przyszpitalnej aptece
-maty poporodowe na łóżko jedno opakowanie (5 sztuk)
-majtki wielorazowe z siateczki jedno opakowanie (2 sztuki)
-biustonosz mniejsze sprzed ciąży
-biustonosz do karmienia - kupiłam całkiem ładny, usztywniany 
-klapki pod prysznic
-kapcie
-wkładki laktacyjne
-ręczniki - mały i duży
-kosmetyki - żel pod prysznic, tantum rosa, szampon, żel do mycia buzi, pasta i szczoteczka do zębów, odżywka do włosów, szczotka do włosów
-szlafrok 
-woda niegazowana
-smoczki 2 sztuki
-butelka
-laktator

Na mojej liście znajduje się również kubek, talerzyk i sztućce - chyba będę musiała dopakować. Swoją listę przejrzę jeszcze na spokojnie w piątek, kiedy to mam spotkanie z położną. Jak możecie zauważyć nie brałam po kilka paczek np. mat poporodowych, gdyż jestem zdania, że skoro mąż będzie u mnie codziennie to zawsze może przywieźć. A jak Wasze pakowanie? Może polecicie mi zabrać ze sobą coś jeszcze? 

Zaglądajcie na instagram <3 @ANIABURDZY



czwartek, 24 marca 2016

Babcine poglądy, czyli o ciąży w stereotypach i zabobonach

Jeżeli miałabym się teraz zastanowić jaki był najbardziej dający o sobie znać objaw ciąży, śmiało mogłabym stwierdzić, że byłoby to rozdrażnienie i ogólne zdenerwowanie. Byłam ciągle zła, zirytowana i alergicznie reagowałam na wszystko co mi się nie podobało. I wyobraźcie sobie teraz mnie - tykającą bombę, która słyszy, żeby oddać koty, przestać się malować, nie zapeszać i najlepiej nosić stary dres. Czy to, że zaszłam w ciążę sprawiło, że każdy ma patrzeć na mnie przez pryzmat inkubatora, a ja sama mam zapomnieć, że po pierwsze jestem sobą - Anią, kobietą? Jeżeli spotkałyście się z podobnymi sytuacjami - zapraszam do czytania.





Ciąża to czas, który niewątpliwie powinien nas cieszyć. Powinnyśmy być rozpromienione, wybierać imiona, zaglądać do działów z ubrankami dla maluchów. Co jeżeli ktoś nam tę radość odbiera? Czasami słyszałam z ust bliskich słowa, które tak mnie denerwowały, że postanowiłam się nimi z Wami podzielić i zapytać Was o opinię na ten temat. Dziwi mnie bowiem, jak bardzo w naszym społeczeństwie zakorzeniony jest obraz zaniedbanej ciężarnej oraz matki cierpiętnicy. Dlaczego kobiety same odbierają sobie własną kobiecość, na własne życzenie niszczą swoje związki i odbierają sobie przyjemności tylko dlatego, że zobaczyły na teście dwie kreski?


1. Przytyjesz, będziesz mieć rozstępy i ogólnie zostaniesz słoniem
Często słyszałam, że tak się ze mną stanie. I co? Może, nie jestem super wysportowaną fit ciężarną, ale aktualnie, będąc w 33 tygodniu ciąży nie mam ani jednego rozstępu, nie rozrosłam się o dwa dodatkowe rozmiary, a oprócz oczywistego pokaźnego brzucha nie przybrałam za wiele w tyłku, udach czy ramionach. Ale powiedzcie jak się cieszyć ze swojego stanu, gdy słyszy się, że jedyne co nas teraz czeka to 20 nadprogramowych kilogramów? Przecież od nas samych zależy ile przytyjemy w ciąży! I uwierzcie, nie odstawiłam słodyczy, jadłam fast foody i chipsy - po prostu wszystko z umiarem! Absolutnie nie akceptuję słynnego powiedzonka, że "ciężarnej wszystko wolno"

2. Nie maluj się! Załóż dres!
To zaszkodzi dziecku! Absolutnie od początku ciąży odstaw wszystkie kosmetyki i myj się tylko szarym mydłem! Najlepiej załóż dres - taki stary, luźny i rozciągnięty!
Dlaczego w naszym społeczeństwie kobieta, która w ciąży wygląda dobrze, jest pomalowana i ładnie ubrana ba! nawet założy szpilki jest postrzegana jako nieodpowiedzialna? Skąd przeświadczenie, że wszystkie kosmetyki szkodzą, a moda ciążowa to zachodni wymysł, który dotarł do nas jak stonka ziemniaczana? Zwrócono mi kiedyś uwagę, że w ciąży nie powinnam malować ust. Serio!? Ja lubię mieć mocny i wyraźny kolor na ustach i czemu miałabym z tego rezygnować? Nie używam kosmetyków prosto z chińskiego centrum więc w czym rzecz?

3. Nie zapeszaj!
Zakupy dla malucha zaczęliśmy około 20 tygodnia ciąży, gdy lekarz po raz drugi potwierdził płeć dziecka. Kupiliśmy kilka ubranek, niedługo później zamówiliśmy wózek i łóżeczko. Ostateczne zakupy zrobiłam około 30 tygodnia ciąży. Jestem zadowolona, że rozłożyłam sobie wszystko w czasie, gdyż nie odczuliśmy tego po kieszeni tak, jakbyśmy poczuli płacąc za wszystko jednorazowo.  Aktualnie torbę mam spakowaną i mogę spokojnie czekać na finał. Co jednak usłyszałam niedawno? Zapeszasz. Chyba nie bardzo rozumiałam o co chodzi, bo w moim odczuciu nie istnieje zapeszanie. Dowiedziałam się jednak, że nie powinnam kupować ABSOLUTNIE niczego i całe zakupy zostawić dla męża na moment, gdy już urodzę! Myślałam, że wybuchnę... Już to widzę, jak mój luby odwozi mnie do szpitala, a potem zapierdziela na zakupy i kupuje mi wkładki laktacyjne, bodziaki, wózek, łóżeczko i wybiera pościel! Przecież on by się zgubił już na parkingu pod szpitalem! I powiedzcie jak cieszyć się z ciąży, jak nawet radość z zakupów jest odbierana? 

4. Kiedy oddasz koty?
Jestem szczęśliwą mamą dwóch świetnych kotów. Majkę mamy od niemal czterech lat, a Boniek trafił do nas na trzy dni przed tym jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Dla mnie koty to członkowie rodziny, a czy członka rodziny wyrzuca się na bruk, gdy pojawia się ktoś nowy? Ja usłyszałam kiedyś pytanie: Jesteś w ciąży, kiedy oddasz koty? Uwierzcie, wpadłam w furię! Nienawidzę takiego przedmiotowego traktowania zwierząt! Dla mnie nie ma opcji oddania kotów, wzięliśmy za nie odpowiedzialność więc liczymy się z wszelkimi konsekwencjami! 

(Nad tym punktem rozpisywać się za bardzo nie będę, gdyż już niedługo pojawi się wpis dotyczący kotów, psów i innych zwierzaków z perspektywy ciężarnej. )


5. Nie będziesz mieć na nic czasu, zapomnij o fryzjerze i kosmetyczce! 
Moja odpowiedź na te stwierdzenie była pytaniem: Dlaczego mam zapomnieć o tym, że po pierwsze jestem sobą? Moje dziecko będzie miało oboje rodziców, dlaczego mamy zaszyć się w domu i nie korzystać z życia? Dlaczego miałabym nie odwiedzić kosmetyczki i skąd w ludziach przeświadczenie, że młoda mama MUSI siedzieć z dzieckiem w domu. A tatuś to w sumie niech chodzi na piwka z kolegami. Moje zdanie? Jeżeli nie będą szczęśliwa sama ze sobą, to jak mogę być dobrą mamą i dobrą żoną? Nieszczęśliwa mama, to zła mama. Z mężem na szczęście mamy takie samo zdanie w tej kwestii - zaraz po połogu wizyta u lekarza, a potem powrót do formy i normalne wyjścia z domu. Mojemu dziecku na pewno nic się nie stanie, jak raz na jakiś czas zostanie samo z tatą, a mama wyskoczy na zakupy czy plotki z koleżanką. 

6. Cyc, albo nic!
Kupiłam laktator. O zgrozo! Technologia, która na pewno skrzywdzi moje dziecko! Bo nie będzie więzi, bo będzie zły zgryz, bo cycek... Dlaczego uwielbiamy nowe smartfony, telewizory na pół ściany i samosprzątające odkurzacze, a stronimy od czegoś tak ułatwiającego życie jak laktator!? Tutaj nic więcej nie dopiszę... Nie wiem, nie umiem i jest to dla mnie tak niepojęte, że słowa się skończyły.


Dajcie proszę znać, co jeszcze można dopisać do takiej listy? Z czym spotkałyście się w ciąży, co można nazwać zabobonem albo stereotypem? A może to tylko ja spotkałam się z tak rażącą głupotą? 
Czekam na opinię pod postem lub na Instagramie @aniaburdzy :)







środa, 16 marca 2016

Dwie kreski na teście, czyli pierwszy trymestr ciąży w pigułce

Aktualnie, będąc w 32 tygodniu ciąży, wspominam siebie z pierwszego trymestru. Ile to ja miałam pytań! Jak wszystkim się martwiłam, jak nie umiałam nie czytać głupot w sieci. To właśnie z myślą o dziewczynach, które dopiero dowiedziały się, że zostaną mamami przygotowuję ten wpis. Zróbcie sobie pyszną kawkę (słabą), usiądźcie wygodnie i zapraszam do lektury.

Tydzień po spodziewanej miesiączce, która za cholerę przyjść nie chciała, stwierdziłam, że chyba czas kupić test. Mężowi nic nie mówiłam - małpa nie pierwszy raz się spóźniała, a nasze starania trwały już długo. Szczerze? Widziałam już siebie oczami wyobraźni na stole operacyjnym - znowu... 
Apteka. Dwa testy kupione. Wracam do domu, robię pierwszy. Nie patrzę, nie zerkam, analizuję fugi między płytkami. Rozmyślam już, do którego ginekologa się udać z kolejnymi problemami, ale nic to zerkam na test. a tam? Dwie kreski. Ta druga gruba jak cholera, wyraźna czerwona krecha. Drugiego testu już nie zrobiła... Rozryczałam się jak durna. Ze szczęścia? Nie, absolutnie nie. Na to miał przyjść dopiero czas. Rozryczałam się ze strachu i z żalu - dwa dni wcześniej dostałam pracę, na którą długo czekałam. I proszę - jeżeli czytają to dziewczyny, które w ciąży nie są lub nie były niech mnie nie osądzają. Hormony już wtedy waliły mi na dekiel. 
Łapię za telefon - muszę zadzwonić. Nie do męża - do ginekologa. Jakiegokolwiek, gdziekolwiek byleby przyjął mnie jeszcze dziś, najlepiej za 15 minut. Nie, jak na złość dopiero na 18.00... No nic, pora zadzwonić do męża. Więc dzwonię, odbiera i słyszy mnie - zaryczaną, zasmarkaną, błagającą żeby przyjechał do domu jak najszybciej. Wpada spanikowany po pięciu minutach, a ja pokazuję mu test i jedyne co udaje mi się wykrztusić między potokiem smarków to: "Nie pójdę do praaaccyyyy....!" On w euforii, ja w czarnej rozpaczy. Radość przyszła - jak lekarz potwierdził ciążę, 5 tydzień, jak zobaczyłam małą czarną kropkę na USG. Z radością przyszedł jednak strach, czy wszystko będzie w porządku? Czy dziecko będzie zdrowe? Czy nie stanie się nic złego?




Teraz - patrząc na to z perspektywy czasu mogę się śmiać sama z siebie. Wtedy jednak  było mi czasami ciężko i wszystkim się martwiłam, dlatego mam kilka rad dla dziewczyn w pierwszym trymestrze:

1. Dobry lekarz
Dobry lekarz to podstawa. Idź do takiego, któremu ufasz. Zaufanie do ginekologa w ciąży to podstawa - jak nie będziesz mu wierzyć na 100% i nie będziesz wykonywać zaleceń, nigdy się osiągniesz spokoju. Dobrze by było, gdyby lekarz był dostępny również pod telefonem, poza godzinami przyjęć, aby móc do niego zadzwonić w awaryjnej sytuacji. 


2. Czytałam bzdury... dużo bzdur!
Moja rada? Nie czytajcie pięćdziesięciu stron internetowych dotyczących ciąży, laktacji, bólu pachwin i innych głupot. Wyluzujcie - ja zrozumiałam to późno i późno przyszło mi cieszyć się ciążą. Czytałam durnoty, wymyślałam co może mi być. A mnie po prostu zabolał brzuch. Delikatnie, przez sekundę. Uwierzcie - lekki ból brzucha w ciąży jest normalny. Włóżcie sobie balon pod skórę na udzie i zacznijcie przez wężyk napełniać go wodą - jak nic zacznie boleć. W ciąży nasz organizm przeżywa taki szok, jak chyba jeszcze nigdy wcześniej. W naszym brzuchu wszystko się rozszerza, naczynia krwionośne zaczynają pracować jak oszalałe. A jeżeli cokolwiek Was niepokoi - patrz punkt 1. 

3. Nie jedz za dwoje!
Pamiętaj - to podstawowe powiedzenie, które dotyczy żywienia w ciąży! Nie jedz za dwoje, jedz dla dwojga! Nasz apetyt rośnie w ciąży - to logiczne. Potrzebujemy więcej kalorii, jednak jeżeli pod koniec ciąży nie chcemy wyglądać jak słonice musimy zachować rozsądek. Jedz dużo warzyw i owoców (na owoce niech uważają te, które mają tendencję do tycia - oprócz mnóstwa witamin mają też dużo cukrów). Batonik czy pączek  na pewno nam nie zaszkodzi, ale nie musi prowadzić do nadwagi. Uwierzcie, jeżeli przytyjecie 25 kilogramów to tylko na własne życzenie, a tłumaczenie, że było się w ciąży jest po prostu głupie. 

4. Nie kupuj 
Jest po prostu za wcześnie - spokojnie zmieścisz się w swoje normalne spodnie czy spódnice, założysz legginsy i ulubioną bluzkę. W pierwszym trymestrze brzuch przeważnie jest jeszcze niewidoczny (jeżeli około 8 tygodnia twierdzisz, że masz brzuch ciążowy to prawdopodobnie najadłaś się fasoli). Może się okazać, że kupisz super spodnie w rozmiarze S, a w drugim trymetrze będziesz potrzebować M - zmarnujesz pieniądze.
Podobne zdanie mam na temat ciążowych gadżetów - rogal do spania jest jeszcze niepotrzebny. Owszem wygodnie się z nim śpi, ale zadanie spełnia dopiero, gdy widać brzuszek.
Polecam WSZYSTKIE zakupy odłożyć na później - uwierz, jeszcze dziesięć razy zmienisz zdanie co będzie Ci potrzebne, więc pochopne decyzje nie są wskazane. 


5. Uważaj na kosmetyki
Często słyszałam, że powinnam kosmetyki odstawić całkowicie. Pukałam się wtedy tylko w głowę- bzdura. Po prostu trzeba uważać na niektóre składniki kosmetyków - odstaw maść z witaminą A i jej pochodnymi (retinol), nie używaj kosmetyków brązujących - skóra w ciąży robi psikusy i możesz mieć plamy na ciele, uważaj na niektóre konserwanty. 

6. Unikaj smarków i ubieraj się ciepło
Uwierz - nie chcesz się przeziębić w ciąży. Ja trzymałam się długo - w 7 miesiącu mnie złapało. Spotkałam się z dziewczynką w wieku przedszkolnym czyli najbarrdziej 'zarazkowym'. Tydzień mnie trzymało i miałam cholerne wyrzuty sumienia, że zgotowałam coś takiego mojemu dziecku, które jeszcze jest w brzuchu. Naprawdę, warto ubrać cieplejszą kurtkę albo darować sobie wizytę u koleżanki na chorobowym. 

7. Ciesz się!
To jest najważniejsze! Pamiętaj - zostaniesz mamą! Pod sercem nosisz małego człowieczka, który niedługo pojawi się na świecie! Nie martw się - to na pewno w niczym nie pomoże. 



A teraz jeszcze kilka objawów ciąży, które mnie dotknęły. Muszę przyznać, że ciążę jak do tej pory znoszę bardzo dobrze - na pewno o wiele lepiej, niż większość moich koleżanek. Najważniejsze jednak - każda ciąża jest inna!

-ból piersi - objaw, na który nie zwróciłam początkowo uwagi, gdyż myślałam, że to zbliżająca się miesiączka powoduje tę tkliwość
- byłam śpiąca... naprawdę śpiąca! Wstawałam, jadłam śniadanie i szłam spać dalej. Potem obiadem i znowu drzemka, kolacja i spać. Na szczęście szybko przeszło!
- metaliczny posmak w ustach towarzyszył mi prawie do 12 tygodnia... normalnie jakbym włożyła do ust brudną pięciozłotówkę i ciumkała cały dzień .... pomagały mandarynki, które pochłaniałam kilogramami
- ból głowy - pojawił się pod koniec pierwszego trymetru. Bolało mnie strasznie, leżałam w ciszy i ciemności z kompresem na głowie i oczach. Najgorsze, że nie można łyknąć żadnego specyfiku...
- smród. Śmierdzi wszystko. Chleb, dżem, krem do twarzy, Twój świeżo wykąpany mąż i Ty sama chyba też śmierdzisz.... wychodząc na miasto czujesz wszystko! Na szczęście smrodkowy czas trwał u mnie tylko około tygodnia. 
-lekki ból lub ucisk w dole brzucha jest normalny - macica przeżywa właśnie rewolucję więc musimy jej to wybaczyć
-bieganie do toalety na siku. Co godzinę, co pół godziny... Normalka. Za to poważniejsze toaletowe sprawy mogą stracić na częstotliwości


Co POWINNO nas niepokoić
-silny ból w dole brzucha
-plamienie
-skurcze
-wymioty, które uniemożliwiają normalne funkcjonowanie 
-omdlenia


Pamiętajcie, nie warto słuchać wszystkich złotych rad, które słyszymy z każdej strony. To TY jesteś w ciąży, to TY chodzisz do lekarza, to TY słuchasz własnego ciała. Wsłuchaj się w swój organizm, to naprawdę dużo daje.

Jeżeli podczas czytania tego postu czas upłynął Wam przyjemnie, zapraszam za kilka dni i na wpis o ciąży w stereotypach - spotykałam się z nimi od samego początku i spotykam do teraz, więc postanowiłam o tym napisać.
Jeżeli macie jakieś pytanie lub sugestie zapraszam na maila annablog.blogspot@gmail.com